środa, 30 grudnia 2009

pins and needles

jutro/dzisiaj (bo jest 00:45) ostatni dzień tego ciekawego roku, miejmy nadzieję, że następny będzie jeszcze ciekawszy. poznałam dzisiaj mojego brata bliźniaka. dzień był zakręcony całkiem, bezplanowy i nieogarnięty ale mimo wszystko mi się podobał. jutro sylwester na którego tak czekałam od jakiegoś czasu, nie mam pojęcia jak będzie, mam nadzieję, że będę się bawić dobrze i nie będę płakać albo się dołować z pewnego powodu, który zobaczę. ale ogólnie idę z nastawieniem na świetną zabawę, chociaż nawet na chwile zapomniałam, że w sylwestra się puszcza fajerwerki i powinny być balony, ale zorientowałam się więc balony będą, dla każdego po jednym. nie wiem, jestem zmęczona życiem, ciągłym martwieniem się, chciałabym w końcu znaleźć sobie miejsce i przestać umierać, chyba. zostaliśmy stworzeni tak po prostu, pstryczek w nos :*

sobota, 26 grudnia 2009

spotlight

święta minęły, nic specjalnego, z roku na rok coraz mniej czuję klimat świąt, gdzieś mi umyka to dziecięce podejście do takich rzeczy jak gwiazdka. Brak chęci mnie ogarnia po każdej takiej rozmowie z matką, nie jest źle, ale w sumie ja cierpię na tym, że jej się nie udało ( tak, tak mogło być gorzej, wcale nie jest źle, ciesz się z tego co masz - gówno prawda ). Mimo tego, że z tamtymi łzami wypłynęła wodnista część smutku, reszta smutku pozostała, ta gorzka część, którą się czuje na każdym kroku, prawie jak kamyk w bucie. Chciałabym się oczyścić ze wszystkiego, odrodzić, zacząć od nowa z tym wszystkim co już wiem, ze wspomnieniami i przeżyciami ale nie czuć ich, po prostu wiedzieć, że kiedyś były. A tymczasem pozostają mi głupie puste marzenia, które dawno już wraz z tym pierwszym niespełnionym tracą swoją energię, niedługo nie będę wierzyła już w nic, nie będę miała nadziei na spełnienie któregokolwiek z nich, a wtedy umrę

wtorek, 22 grudnia 2009

piątek, 11 grudnia 2009

under my thumb

nic znowu nic, po prostu nic, jest bezbarwnie i nie mogę nic z tym zrobić, nawet nie mam siły, nie mam życia, niech coś się w końcu zmieni, chcę wygrać a'propos wygrywania to zdobyliśmy na konkursie Grand Prix i odchudzam się, kocham basen i łyżwy, naprawdę mi się nie chce, a szczególnie pisać tu coś inteligentnego

niedziela, 6 grudnia 2009

dreaming of a white christmas

marzę sobie o śniegu, atmosferze świątecznej, spacerze po zamarzniętym Sopocie, czekoladzie na gorąco, grzywce, pasji, planach, przyszłości, mandarynce, ozdobach świątecznych, pieniądzach, wietrze w żaglach, rejsie do Szwecji, chłopaku, jedzeniu jedynie płatków z mlekiem przez tydzień, choince, rodzinie, spokoju, ładnym pokoju, przestrzeni, odnalezieniu siebie, hokeju, tańcu, wakacjach, zjeżdżaniu po ośnieżonym stoku do wyciągu, który zabiera ludzi na górę do miejsca gdzie patrząc na góry można wypić herbatkę, a potem jeździć, jeździć i jeździć, snowboardzie, kurtce, szczęśliwych ludziach, zdjęciach, lustrzance, okularach, czapce, muzyce, chudości, pewności siebie, perfekcyjności, ładnych ubraniach, szczęściu, wdzięczności, uśmiechu, grze aktorskiej, wygodnym łóżku... i tak dalej. Jednym słowem marzę sobie o rzeczach, które aktualnie są dla mnie nieosiągalne (może nie licząc mandarynki) i tak mi mija lajftajm. Jestem znudzona, ale w sumie takie myślenie o fajnych rzeczach dodaje mi trochę energii, ale niestety niewystarczająco żeby nie zamartwiać się innymi rzeczami. Zostałam dziś rozczarowana kilka razy, a może raz, nie wiem, ale to nieważne. Codziennie spotykam się z rozczarowaniem, więc dlaczego wciąż mnie to dziwi? Już niedługo pieczenie ciasteczek, pierniczków, jedzenie mandarynek i niezliczonych ilości słodkości ( o sprzątaniu i kilometrowych kolejkach w sklepach nie napiszę żeby nie psuć błogiego nastroju ) Mam nadzieję, że mikołajki minęły Wam dwa razy lepiej niż mi ( bo moje było całkiem fajne ) Nie wiem sama czego chcę, ale to nic, przecież jesteśmy nauczeni nosić maskę, niezależnie od sytuacji, a ja jestem też człowiekiem, słabym i kruchym w środku, na zewnątrz w sumie też, przecież wystarczy mały błąd i tracimy życie, a powtórek nie ma :*

czwartek, 3 grudnia 2009

done all wrong

Coś mnie dławi. wczorajszy dzień po prostu najgorszy. Dziś na szczęście dostałam rolę w przedstawieniu ( oczywiście nie tą na której mi zależało, tylko rolę cheerleaderki ćpunki, no ale co tam ) Może przyciągam do siebie te wszystkie złe rzeczy, zagubienie i zamieszanie.. Naprawdę potrzebuję tego pieprzonego wsparcia, chociaż tak chciałabym móc być samowystarczalna i z silnym charakterem, ale okej jakoś to życie przeżyję, a potem w sumie nie mam się czym martwić. Zazdrość, złość, rozgoryczenie, smutek, żal, przygnębienie, zdławienie - pięknie :* Nawet nie wiem czy mam czegoś oczekiwać, czegoś się spodziewać, bo w sumie po co ? i tak w większości przypadków zostanę rozczarowana. Nienawidzę tego uczucia, kiedy jesteś czegoś pewny, a nagle wszystko się zmienia, ktoś coś zmienia i zostajesz 'sam, jak stoisz, z rozsznurowanymi butami' i zastanawiasz się dlaczego, ale nie ma odpowiedzi. Chciałabym zatrzymać wszystkich, zatrzymać czas, popracować nad sobą i przywrócić to wszystko do normalnego obiegu, tak jakby to nigdy się nie stało, jakby tak było od zawsze. Chcę Cię poznać.

poniedziałek, 30 listopada 2009

sensownie staram się

Tak dużo jest do zobaczenia, szkoda tylko, że życia tak mało. Gniję sobie od środka, powoli ale skutecznie, tyle bym chciała zmienić gdybym tylko miała możliwości, błagam czas żeby płynął szybciej. Ludzie nic nie doceniają, dużo się zmieniło, czy teraz w ogóle mamy szansę na robienie tego co kochamy, rozwijania się w kierunkach niekoniecznie opłacalnych? Chyba zaprzepaściliśmy tyle szans, że już nie zdołamy tego naprawić. Tyle ludzi, a każdy udaje, że zajmuje się czymś bardzo ważnym, ale naprawdę uśmiech tak dużo kosztuje? Tyle ludzi i miliard tak naprawdę samotnych, ale właściwie po co mamy starać się, szukać i poznawać ludzi, przecież lepiej się załamywać, nie ? :*A w mojej głowie piękne obrazki, przepływają powoli kompletnie zaburzając równowagę, bo przecież najbardziej denerwujące jest oglądanie czegoś czego nigdy się nie będzie miało i czego się nigdy nie przeżyje.